top of page
Szukaj

Oto ja, poślij mnie!

A modlitwa, w której Bóg dotyka i porusza nasze serca, otwiera nas na potrzebę miłości, godności i wolności naszych braci, a także na troskę o całe stworzenie. Orędzie na Światowy Dzień Misyjny, 2020 r.

Prowadzi mnie Duch Boży

Chcę czegoś więcej w życiu

Odkąd sięgam pamięcią nosiłam w sobie pragnienie zrobienia czegoś więcej w życiu. Nie dawało mi zadowolenia przyglądanie się życiu małżeńskiemu i stawiania siebie w tej roli. Natomiast zastanawiał mnie pokój w głębi serca, który towarzyszył mi ilekroć oddawałam się myśleniu o Bogu. Kiedy zobaczyłam siostry zakonne w kościele pomyślałam: ja też chciałabym być jedną z nich.

Z Biblią pod pachą

Przede mną była jeszcze długa droga: szkoła podstawowa, średnia i różne w tym okresie wydarzenia. Chłopakom, którzy chcieli ze mną chodzić mówiłam, że szkoda czasu, bo ja wybieram się do zakonu. Wyśmiewali się ze mnie, że chodzę z Biblią pod pachą. Kiedy byłam na dyskotece bardzo się źle tam czułam, myślałam: to nie dla mnie. Nie cieszy mnie to.

Ty masz być apostołką

Na koniec szkoły średniej pojechałam z całą klasą do Częstochowy. Jechałam tam z takim pytaniem i oczekiwaniem na odpowiedź: Matko Boża powiedz mi czy mam powołanie czy nie, czy to tylko mój wymysł czy woła mnie Pan? I przyszła odpowiedź, jeden z Paulinów, obserwujących naszą grupę dziewcząt, podszedł do mnie i powiedział: ty masz być Apostołką. Poczułam, że nogi mi się uginają pod ciężarem tych słów. Chciałam odpowiedzi więc ją mam.

Tutaj jest twoje miejsce

Wróciłam z tym do domu i kolejne pytania zaprzątały mi głowę: dobrze mam pewność powołania, ale do jakiego zgromadzenia zakonnego? Tyle ich w życiu poznałam. I kiedy szłam do sióstr klawerianek na spotkanie koła misyjnego usłyszałam w duszy głos: tutaj jest twoje miejsce. Zrobiło mi się ciepło, zrozumiałam, że tutaj chce mnie Pan. Nie mając już wątpliwości poprosiłam o przyjęcie do zgromadzenia.

Sama nie wymyśliłabym sobie takiej drogi

Pierwsze lata formacji dane mi było przeżyć w Krośnie, gdzie się urodziłam. Mama często przychodziła pod ogrodzenie klasztoru, że może mnie zobaczy gdzieś w ogrodzie. Był czas Nowicjatu więc odwiedziny były ograniczone. Po pierwszych ślubach zostałam wysłana na studia teologiczno-katechetyczne do Krakowa oraz do pracy w Sekretariacie Misyjnym Kurii Metropolitalnej. Czułam, że to wszystko mnie przerasta, prosiłam więc Boga o siłę, bo moc w słabości się doskonali. On stawiał na mojej drodze wspaniałych ludzi: kierowników duchowych, współpracowników i przyjaciół. Sama nie wymyśliłabym sobie takiej drogi. Ona szła dalej do Podkowy Leśnej potem do Rzymu. W tym czasie dane mi było pojechać do Ugandy, gdzie poznałam dr Wandę Błeńską. Pokazała mi szpital z chorymi na trąd. Czułam, że mam do czynienia z osobą świętą. Tak emanowała z niej miłość do ludzi trędowatych i każdego kogo spotkała na drodze. W Ugandzie też przeżyłam coś co nazywamy „otarciem się o śmierć”. Jadący przed nami samochód ostrzelali rebelianci w celach rabunkowych. Kiedy przejeżdżaliśmy obok miejsca wydarzenia kierowca leżał zabity koło samochodu, a ludzie poranieni uciekali w zarośla. Nasz kierowca polecił nam szybko położyć się na podłogę w samochodzie, bo rebelianci mają zwyczaj wracać i strzelać w szyby samochodu. Kiedy tak leżałam robiłam rachunek sumienia z całego życia, które mi przeszło przed oczyma jak film. Przypominałam sobie mojego tatę, który mówił do mojej przełożonej: „Jeśli będziecie gdzieś wysyłać Bożenę za granicę, to nie do Afryki, bo tam ją zabiją”. Pomyślałam: tato miałeś rację, za chwile pewnie mnie zabiją. Na szczęście rebelianci już nie wrócili.

Doświadczenia misyjne

Po jednym doświadczeniu misyjnym w Ugandzie pojawiły się następne wyjazdy już z młodzieżą z Krakowa. W Peru byliśmy dziewięcio - osobową grupą. Prowadziła nas misjonarka Dominika Szkatuła, która już prawie 40 lat tam pracuje. Jest bardzo zatroskana o Indian, z którymi nie liczy się państwo. Ich tereny dżungli amazońskiej są zajmowane przez obce koncerny, wycinające drzewa zwłaszcza cedry. Widziałam jak na tratwach albo powiązane spływają po Amazonce. Dzieci i młodzież peruwiańska nie mają wielkich możliwości do nauki. Dlatego podjęliśmy adopcję na odległość, by chociaż niektórzy Indianie mogli się kształcić.

Doświadczyłam czym są „redukcje jezuickie” w moim życiu

Kolejne doświadczenia misyjne to Tanzania, Ukraina, Brazylia, i Argentyna. Każde z tych wyjazdów to niezapomniane spotkania z ludźmi tam żyjącymi. Co uwieńczyłam na krótkich filmach z tych miejsc. Można je znaleźć na youtube. Najbardziej utkwił mi w pamięci pobyt na redukcjach jezuickich w Argentynie na granicy z Paragwajem i Brazylią, gdzie kręcono film „Misja”. Kiedy zobaczyłam ruiny zniszczonych misji jezuickich usiadłam i długo wsłuchiwałam się w ciszę, tak jakby było tuż po bitwie, w której zginęli Jezuici i Indianie Guarani, cała ich osada została zrujnowana. W tym miejscu odbyłam „najgłębsze” rekolekcje ignacjańskie; w krótkiej chwili doświadczyłam czym są „redukcje jezuickie” w moim życiu duchowym.

Nie obyło się bez strzelaniny

Będąc w Rio de Janeiro nie obyło się bez strzelaniny. Kiedy jechaliśmy obok jednej z fawel, usłyszeliśmy strzały. To było ostrzeżenie, że nie wolno nam przekroczyć granicy faweli bo grozi nam śmierć. W Manaus z kolei każdej nocy było słychać z fawel odgłosy strzałów. Tak robią porachunki między sobą handlujący narkotykami.

Nie mogę nadziękować się Bogu

Nie mogę nadziękować się Bogu, że postawił mnie w duchowości ignacjańskiej. Coraz to nowe doświadczenia dane mi są na tej drodze. Odprawiałam rekolekcje ignacjańskie w domach jezuickich w Polsce aż do czasu gdy jeden z prowadzących swoim sposobem prowadzenia mnie w rekolekcjach zamknął mnie na 10 lat. Dopiero po tym czasie odważyłam się wejść znów na tę drogę. Trzy tygodnie ćwiczeń ignacjańskich są za mną. Nigdy nie doświadczyłam takiej realnej bliskości Trójcy Świętej we mnie jak w ostatnich latach. Jak dużo zależy od dającego Ćwiczenia Duchowe. Czego doświadczyłam? Przebaczenia. Raz na zawsze Pan zdjął ze mnie ten ciężar i nie czuję do nikogo żalu, pretensji itp. Co nie znaczy, że nie muszę już przebaczać „77 razy na dzień”, ale to jest już bez tego kamienia w sercu „nieprzebaczania”. Inne moje doświadczenie, które dał mi Pan, to łaska przebywania w Jego Sercu i w Sercu Maryi. Tego nie można wyrazić słowami, które posiadamy w zasięgu werbalnym. To jest ŁASKA takiego przebywania. Doświadczenie obecności szatana też było mi dane, on niestrudzenie „krąży, szukając kogo by pożreć”.

Pan pozwolił mi też otrzeć krew i pot z Jego Twarzy podczas kontemplacji Jezusa w Ogrójcu. Niesamowita bliskość Boga, która daje potężną moc Życia.

s. Bożena, SSPC

bottom of page